In­ter­net Rze­czy — czy jest się cze­go bać?Poprzedni artykuł 

Rze­czy­wi­sto­ść, w której ży­je­my ewo­lu­uje co­raz szyb­ciej, a naj­bar­dziej spek­ta­ku­lar­ną zmia­ną, która uła­twia nam co­dzien­ne obo­wi­ąz­ki jest In­ter­net Rze­czy. Praw­do­po­dob­nie po­sia­dasz przy­naj­mniej jed­no urządze­nie, które sa­mo łączy się z In­ter­netem. Jed­nak czy ta­ki sprzęt nie jest za­pro­sze­niem dla ha­ke­rów, którzy tyl­ko cze­ka­ją na na­sze po­uf­ne da­ne?

Zja­wi­sko In­ter­ne­tu Rze­czy (ang. In­ter­net of Things, IoT) nie jest no­we – pierw­sze uży­cie te­go ter­mi­nu da­tu­je się już na 1999 rok. Jed­nak do­pie­ro od nie­daw­na, dzi­ęki roz­wo­jo­wi In­ter­ne­tu, ma­my mo­żli­wo­ść ko­rzy­sta­nia na co dzień z pe­łne­go do­bro­dziej­stwa tej tech­no­lo­gii. Ogól­na kon­cep­cja In­ter­ne­tu Rze­czy po­le­ga na tym, że dzi­ęki wy­ko­rzy­sta­niu po­łączeń bez­prze­wo­do­wych, urządze­nia co­dzien­ne­go użyt­ku łączą się w sieć i bez in­ge­ren­cji czło­wie­ka zbie­ra­ją i wy­mie­nia­ją in­for­ma­cje nie tyl­ko mi­ędzy so­bą, ale i z glo­bal­ną sie­cią. Ma to na ce­lu wi­ęk­szą per­so­na­li­za­cję wspo­mnia­nych urządzeń, ich lep­sze do­sto­so­wa­nie do użyt­kow­ni­ka, a ta­kże zwi­ęk­sze­nie ich mo­żli­wo­ści i opty­ma­li­za­cję pra­cy.

Ga­lo­pu­jący roz­wój

W ostat­nim cza­sie mo­że­my mówić o bo­omie na urządze­nia ko­rzy­sta­jące z IoT. W 2013 r. Bu­isnes­sWi­re prze­wi­dy­wał, iż do 2020 r. będzie­my mie­li do czy­nie­nia z 30 mi­liar­da­mi au­to­no­micz­nych urządzeń pod­pi­ętych do glo­bal­nej sie­ci. Jed­nak już w 2015 r. wie­le ra­por­tów zwe­ry­fi­ko­wa­ło tę te­zę, mówi­ąc o licz­bie od 34 do na­wet 50 mi­liar­dów. W tym mo­men­cie do sie­ci podłączo­ne są pro­duk­ty z prak­tycz­nie ka­żdej dzie­dzi­ny ży­cia – roz­rusz­ni­ki ser­ca, których pra­ca mo­że być ko­ry­go­wa­na zdal­nie przez le­ka­rza, la­tar­nie miej­skie i sy­gna­li­za­to­ry świetl­ne do­sto­so­wu­jące się do ak­tu­al­ne­go na­tęże­nia ru­chu lub pro­po­no­wa­ny m.in. przez Go­ogle pro­jekt sa­mo­cho­du ste­ro­wa­ne­go w ca­ło­ści przez sztucz­ną in­te­li­gen­cję. Pla­ny pro­du­cen­tów sprzętu i wi­zjo­ne­rów si­ęga­ją jed­nak du­żo da­lej. Po­my­sły ta­kie jak ca­ły „in­te­li­gent­ny” dom, „in­te­li­gent­na” opie­ka zdro­wot­na, czy też w pe­łni zauto­ma­ty­zo­wa­ny prze­my­sł okre­śla­ny ja­ko „In­du­stry 4.0” nie wy­da­ją się już dziś tak od­le­głe jak jesz­cze nie­daw­no, a ich re­ali­za­cja sta­je się nie tyl­ko co­raz bar­dziej mo­żli­wa, ale wy­gląda wręcz jak na­tu­ral­na ko­lej rze­czy. Po­ten­cjał roz­wo­ju IoT po­twier­dza­ją pro­gno­zy Bu­isness In­si­der In­te­li­gen­ce – war­to­ść ryn­ku IoT w 2016 r. ma si­ęgnąć 200 mi­liar­dów do­la­rów, a w 2019 r. aż 600 mi­liar­dów do­la­rów.

Ko­rzy­stasz, a mo­że nie masz po­jęcia

Wo­bec tak du­żej ska­li war­to­ści oraz licz­by urządzeń wy­ko­rzy­stu­jących tę tech­no­lo­gię, dzi­wi fakt, jak ma­ło osób zda­je so­bie spra­wę, czym tak na­praw­dę jest In­ter­net Rze­czy, bądź w ogóle ze­tknęła się z tym okre­śle­niem. We­dług ba­da­nia Sam­sung Elec­tro­nics tyl­ko 15 proc. miesz­ka­ńców Eu­ro­py ro­zu­mie po­jęcie In­ter­net of Things. Wie­lu Eu­ro­pej­czy­ków uży­wa urządzeń ko­rzy­sta­jących z sie­ci, nie wie­dząc na­wet, na ja­kiej za­sa­dzie one dzia­ła­ją. Pol­ska na tym tle wy­pa­da jesz­cze sła­biej. We­dle ra­por­tu „In­ter­net rze­czy w Pol­sce” za­le­d­wie 11 proc. Po­la­ków w ogóle spo­tka­ło się z tym ter­mi­nem. Ozna­cza to, że wie­lu z nas nie wie o po­ten­cjal­nych ko­rzy­ściach, ja­kie ofe­ru­je ta tech­no­lo­gia, ale rów­nież, że nie zna za­gro­żeń, ja­kie za so­bą nie­sie, nie mówi­ąc już o tym, jak się przed ni­mi uchro­nić. Ci, którzy zna­ją po­jęcie IoT oba­wia­ją się głów­nie o wy­ciek da­nych swo­ich oraz swo­ich bli­skich – za­gro­że­nia te wska­zu­je pra­wie po­ło­wa osób ko­rzy­sta­jących z urządzeń pod­pi­ętych do sie­ci. Po­nad 40 proc. boi się z ko­lei utra­ty swo­jej pry­wat­no­ści, a 34 proc. mar­twi się o mo­żli­wo­ść bra­ku kon­tro­li nad urządze­niem. Nie są to oba­wy nie­uza­sad­nio­ne, po­nie­waż la­wi­no­wo ro­snąca licz­ba urządzeń po­łączo­nych w IoT spra­wia, iż nie­którzy pro­du­cen­ci nie po­świ­ęca­ją wy­star­cza­jącej uwa­gi kwe­stiom bez­pie­cze­ństwa, co mo­że dla użyt­kow­ni­ków być fa­tal­ne w skut­kach. – Ha­ke­rzy ma­ją wte­dy po dwa­kroć uła­twio­ne za­da­nie. Po pierw­sze dla­te­go, że ko­rzy­sta­jąc z tech­ni­ki 0-day (czy­li wcze­snych ata­ków) mo­gą wy­ko­rzy­sty­wać lu­ki jesz­cze nie­za­ła­ta­ne przez pro­du­cen­ta, a po dru­gie – wie­lu pro­du­cen­tów w ogóle nie sto­su­je tech­nik za­bez­pie­cza­jących. Po­twier­dził to je­den z ba­da­czy Ka­sper­sky Lab, które­mu uda­ło się bez wi­ęk­sze­go pro­ble­mu wła­mać do sys­te­mu ste­ru­jące­go la­tar­nia­mi ulicz­ny­mi dzi­ęki wy­ko­rzy­sta­niu tech­no­lo­gii Blu­eto­oth, po­nie­waż nie uży­to tam żad­nych tech­no­lo­gii uwie­rzy­tel­nia­jących — mówi Alan Pa­jek, po­my­sło­daw­ca apli­ka­cji MPS Sa­tel­li­te, której za­da­niem jest zdal­ny mo­ni­to­ring i za­pew­nie­nie bez­pie­cze­ństwa in­ter­ne­to­we­go dru­ka­rek.

Pro­blem ro­snącej in­te­gra­cji urządzeń w IoT i mo­żli­wo­ść ich zdal­ne­go ste­ro­wa­nia stał się tak wy­ra­źnym zja­wi­skiem spo­łecz­nym, że za­in­spi­ro­wał na­wet twór­ców gier kom­pu­te­ro­wych. W grze Watch Dogs, wy­da­nej w 2014 r. przez stu­dio Ubi­soft, mo­że­my wcie­lić się w ha­ke­ra, Ala­na Pier­ce­’a, który, aby osi­ągnąć wy­zna­czo­ne ce­le, uży­wa swo­ich umie­jęt­no­ści ha­ker­skich. Przy po­mo­cy smart­fo­na po­tra­fi za­blo­ko­wać prze­jazd przez most, od­ci­ąć ca­łą dziel­ni­cę od prądu bądź na­wet po­zba­wić ko­goś ży­cia roz­re­gu­lo­wu­jąc je­go roz­rusz­nik ser­ca.

Jak się za­bez­pie­czyć?

Czy wi­ęc jest się cze­go bać? Czy je­że­li po­sia­da­my w do­mu lub w fir­mie sprzęt, który sam łączy się z In­ter­ne­tem, to je­ste­śmy zda­ni na ła­skę i nieła­skę ha­ke­rów? Nie­ko­niecz­nie. Pod­czas de­cy­do­wa­nia o wy­bo­rze sprzętu, na przy­kład do biu­ra, na­le­ży spraw­dzić, jak du­żą uwa­gę pro­du­cent przy­kłada do kwe­stii zwi­ąza­nych z bez­pie­cze­ństwem da­nych. Je­że­li mówi­my o rze­czach tak wa­żnych jak po­uf­na, fir­mo­wa do­ku­men­ta­cja, która nie mo­że tra­fić w nie­po­wo­ła­ne ręce, to kwe­stia bez­pie­cze­ństwa jest tu ab­so­lut­nym prio­ry­te­tem. O sła­bych za­bez­pie­cze­niach ma­te­ria­łów prze­cho­wy­wa­nych w „ch­mu­ra­ch” mo­gli­śmy się nie tak daw­no prze­ko­nać, kie­dy do In­ter­ne­tu wy­cie­kły po­uf­ne zdjęcia gwiazd, prze­cho­wy­wa­ne przez nie w ser­wi­sie iClo­ud. – Ma­my świa­do­mo­ść, że nie­które ele­men­ty IoT nie gwa­ran­tu­ją od­po­wied­nie­go po­zio­mu bez­pie­cze­ństwa, dla­te­go na eta­pie wy­bie­ra­nia roz­wi­ązań za­bez­pie­cza­jących fir­my mu­szą mo­ni­to­ro­wać obec­ną sy­tu­ację, szyb­ko re­ago­wać na po­ja­wia­jące się za­gro­że­nia i prze­wi­dy­wać, jak da­na tech­ni­ka mo­że roz­wi­nąć się w przy­szło­ści. Nie mo­żna so­bie po­zwo­lić na po­zo­sta­wa­nie w ty­le – mówi Łu­kasz La­skow­ski z fir­my Edi­ko, spe­cja­li­zu­jącej się w za­rządza­niu obie­giem do­ku­men­tów i in­for­ma­cji w fir­mie.

Za­sad­nym wy­da­je się stwier­dze­nie, że tyl­ko od sta­nu na­szej wie­dzy za­le­ży to, jak bez­piecz­ni je­ste­śmy. Dla­te­go pod­czas de­cy­zji o za­ku­pie te­go ty­pu urządzeń na­le­ży kie­ro­wać się re­no­mą fir­my i zwrócić uwa­gę, jak du­ży na­cisk kła­dzie ona na kwe­stie zwi­ąza­ne z bez­pie­cze­ństwem. Naj­częściej naj­lep­szym za­bez­pie­cze­niem jest nasz wła­sny, zdro­wy roz­sądek.

Na pod­sta­wie in­for­ma­cji fir­my Edi­ko

 Pro­duk­cja: We­bFa­bri­ka 1999–2025 | Kon­takt | Re­gu­la­min | Po­li­ty­ka Pry­wat­no­ści