Są w Polsce firmy, które rosną razem z rynkiem. Ale są też takie, które ten rynek budują. Emerald od lat należy do tej drugiej kategorii. Gdy dziś mówi się, że druk cyfrowy na tekturze jest przyszłością reklamy POS, w Emerald mogą się tylko uśmiechnąć - bo oni inwestowali w tą technologię niemal dwie dekady zanim stała się trendem.
„To my wprowadziliśmy druk na tekturze do mainstreamu. I do dziś możemy z dumą powiedzieć, że współtworzyliśmy ten rynek” -wspomina Arkadiusz Wieczorek, właściciel firmy. Mówi to spokojnie, bez patosu, jakby opowiadał o czymś oczywistym. Ale historia Emeraldto seria odważnych decyzji, które zawsze były podejmowane krok przed resztą branży.
Wszystko zaczęło się od realizacji kontraktów reklamy wizualnej, wyposażenia i dekoracji architektonicznych dla powstających centrów handlowych. Był rok 2003, sklepy zaczęły potrzebować szybkich i elastycznych narzędzi komunikacji wizualnej, a Emerald postanowił odpowiedzieć na to natychmiast. „Wszyscy mówili, że na produkcję czeka się miesiącami. A my skróciliśmy ten czas z dwóch miesięcy do trzech tygodni” - dodaje Bogdan Blajer, Dyrektor Handlowy, pamiętający tamte lata jak okres wielkiej transformacji. Rynek, który przez lata importował POS-y zza oceanu, wreszcie dostał lokalnego partnera, który działał szybciej, mądrzej i bardziej elastycznie.
W 2006 roku firma wykonała kolejny przełomowy krok - kupiła pierwszą w Polsce cyfrową maszynę do druku POS-ów na tekturze. „Pierwszego dnia po instalacji już drukowaliśmy. Po prostu podłączyliśmy maszynę i zaczęła pracować. Zamówienia czekały” -śmieje się Arkadiusz. Ten moment do dziś stanowi fundament kultury Emerald: nie bać się wyzwań i korzystać z okazji, zanim zrobią to inni.
Emerald od początku kierował się filozofią, którą dziś nazwalibyśmy proekologiczną, choć wtedy była po prostu zdrowym rozsądkiem. Druk na tekturze, w pełni recyklingowalnej, był dla nich świadomym wyborem. „Wprowadzaliśmy ekologiczne materiały na długo przed tym, zanim rynek zaczął o nich mówić. Wiedzieliśmy, że to kierunek, którego nic nie zatrzyma” - podkreśla Bogdan. Eliminacja PVC, projektowanie konstrukcji z myślą o obiegu zamkniętym, edukowanie klientów -Emerald zrobił to wszystko zanim „eko” stało się hasłem reklamowym.
Dziś do zespołu aktywnie dołącza kolejne pokolenie. Filip Wieczorek, syn Arkadiusza, patrzy na firmę z perspektywy młodego lidera, który dorastał wśród maszyn i projektów POS. „Rynek jest szybszy niż kiedykolwiek. Klienci chcą krótkich serii, natychmiastowego reagowania i powtarzalności jakości. Albo masz technologię, która to udźwignie, albo zostajesz w tyle” - mówi. Jego słowa pokazują, że Emerald nie zatrzymał się ani na chwilę - zmienia się, rośnie i odważnie inwestuje, by utrzymać pozycję pioniera.
Ta filozofia to właśnie punkt, który doprowadził firmę do decyzji o zakupie Durst P5 350. Ale, co warto podkreślić, ta decyzja nie była emocjonalna. To był dwuletni, przemyślany proces. „Nie kupuje się takiej maszyny dla wrażenia. Analizowaliśmy rynek dwa lata. Robiliśmy testy, symulacje, sprawdzaliśmy serwis, rozmawialiśmy z użytkownikami. Musieliśmy mieć pewność” - wspomina Arkadiusz. W tym zdaniu wybrzmiewa odpowiedzialność - za klientów, za ludzi, za firmę.
Wybór padł na Dursta nie dlatego, że „ładnie drukuje”, ale dlatego, że daje bezpieczeństwo. Filip tłumaczy to jeszcze dosadniej: „Alternatywa się po prostu nie opłacała. Gdy porównaliśmy czas, jakość, stabilność i serwis - było jasne, że tylko Durst daje nam przewagę długoterminową.”
Instalacja odbyła się błyskawicznie. Tak szybko, że trudno im ją nawet szczegółowo opisać. „Nawet nie pamiętamy. Maszyna stanęła, a my od razu zaczęliśmy drukować pierwsze zlecenia” - mówi Bogdan. Kilka tygodni później P5 350 miała już 30 tysięcy metrów kwadratowych na liczniku. Od pierwszego dnia pracuje bez przestojów. To robi wrażenie nawet w branży, która widziała już niejedną maszynę.
Efekt? Produkcja wzrosła trzykrotnie. Handlowcy wreszcie mogą oddychać, bo nie muszą martwić się o terminy. „Durst przejął ciężką, powtarzalną pracę. Nasi operatorzy mogą teraz skupić się na tym, co naprawdę buduje przewagę: precyzji, kontroli i przygotowaniu produkcji” - dodaje Filip. Emerald rozbudowuje halę, wzmacnia finishing, zatrudnia nowych ludzi. Durst okazał się akceleratorem, który pociągnął resztę zakładu do przodu.
„Emerald to przykład firmy, która nie kupuje technologii po to, by ją mieć, tylko po to, by ją wykorzystać do maksimum” - podkreśla Przemysław Arabski, Dyrektor Działu Graphics & Industrial w LFP Industrial Solutions. „Od pierwszego kontaktu było jasne, że firma Emerald wie, czego chce: stabilności, jakości i partnerstwa. My mogliśmy dać im jedno i drugie - maszynę oraz opiekę serwisową, na której mogą polegać każdego dnia.”
To właśnie słowo „partnerstwo” najczęściej powtarza się w rozmowie z Emerald. „W LFP zawsze ktoś odbierze telefon. To dla nas kluczowe. Macie ludzi, którzy naprawdę wiedzą, co robią, i to sprawia, że czujemy się bezpieczni” - podsumowuje Arkadiusz.
Dziś Emerald nie zwalnia. Wchodzi w bardziej zaawansowane konstrukcje, obsługuje coraz większe nakłady, inwestuje w rozbudowę parku maszynowego i zasobów ludzkich. A Durst stał się narzędziem, które daje im przewagę w najważniejszym obszarze: szybkości reakcji na potrzeby rynku.
„Jeśli wcześniej potrzebowaliśmy 10 dni, dziś robimy to w trzy. A rynek nagradza tych, którzy potrafią działać szybko” - mówi Filip. W jego głosie słychać nie tylko dumę, ale też pewność, że firma jest dokładnie tam, gdzie powinna być.
Emerald był pionierem, gdy w Polsce nikt jeszcze nie myślał o cyfrowym druku na tekturze. I wszystko wskazuje na to, że nadal będzie tym, który wyznacza kierunek.
Na podstawie informacji firmy LFP Industrial Solutions