18., pełnoletnia edycja Wrocławskich Promocji Dobrych Książek zakończyła się wynikiem dodatnim – zarówno dla odwiedzających, wystawców jak i organizatorów. W zabytkowych wnętrzach Muzeum Architektury oraz w Galerii BWA Awangarda przez ostatnie 4 dni mieliśmy do czynienia z prawdziwym świętem książki. To, że z rynkiem księgarskim w Polsce nie jest zbyt dobrze wiedzą wszyscy. Targi książki, to mocny zastrzyk energii, który na kilka dni pobudza tę branżę, pozwala na docenienie najlepszych, a czytelnikom przypomina, że warto szperać miedzy półkami, rozmawiać z autorami, a później oddawać się godzinami lekturze. Dla organizatorów, jednym z najważniejszych elementów świadczących o porażce lub sukcesie wydarzenia jest frekwencja.
– Jak co roku, przez cztery dni liczyliśmy osoby odwiedzające targi. W tym roku osiągnęliśmy wynik ok. 20 000 odwiedzających, co w porównaniu do zeszłego roku stanowi znaczący wzrost – przypomnę tylko, że podczas 17. edycji mieliśmy ok. 16 000 gości – mówi Anna Morawiecka, dyrektor WPDK.
Dla wystawców o powodzeniu targów świadczy oczywiście nie ilość odwiedzających, ale przede wszystkim ilość sprzedanych książek. Pomimo różnych prognoz przed wrocławską imprezą, na sprzedaż raczej nikt w tym roku nie narzekał. Najlepszym dowodem na to, mogą być deklaracje wydawców, z których większość, w ostatnim dniu targów zapowiedziała swój powrót za rok.
Zadowoleni byli także wystawcy z Ukrainy, którzy we Wrocławiu sprzedali dużo więcej książek, niż się spodziewali i obiecali, że w przyszłym roku przyjadą w szerszym gronie. Poza sprzedażą, dla zagranicznych gości bardzo cenne były także kontakty, które nawiązali w trakcie wydarzenia. Po rozmowach z gośćmi z Ukrainy, także kilku polskich wydawców podjęło decyzję o wyjeździe na targi książki do Lwowa.
– Właśnie m.in. taka ma być rola Wrocławskich Promocji Dobrych Książek – komentuje Anna Morawiecka. –
Naszym celem i ambicją jest umiędzynarodowienie tego wydarzenia. Doprowadzenie do sytuacji, w której Wrocław stanie się Miastem Spotkań Europejskich wydawców. Miejscem, do którego wydawcy chętnie będą przyjeżdżać nie tylko dlatego, żeby sprzedawać książki, ale również prawa autorskie. W tym też celu prowadzimy kolejne rozmowy z wydawcami z Norwegii i Republiki Czeskiej – dodaje dyrektor WPDK.
Poza liczbami i obrotami ważne jest też to, czym targi żyją – liczne spotkania z autorami i przedstawicielami wydawnictw, których w tym roku było prawie 100, rozstrzygnięcia konkursów na Książkę Roku „Pióro Fredry”, „Najlepszą książkę na jesienno-zimowe wieczory”, najlepszą okładkę, czy rozstrzygnięcie konkursu księgarzy „Witryna”.
Pozytywną tendencją jest także pojawienie się na targach małych i niszowych wydawnictw, takich jak Rita Baum, Szarlatan, czy Wydawnictwo Artystyczne Kurtiak i Ley, które zaprezentowało we Wrocławiu m.in. warte 3600 zł „Dzieje Piotrowe” – książkę opisującą życie wrocławskiej legendy Piotra Włostowica, wykonaną średniowiecznymi metodami. Pojawianie się takich wydawnictw nie tylko wzbogaca ofertę targów, ale jest także cenne dla samego środowiska wydawniczego.
Na podstawie informacji organizatorów