Ro­zwi­ąza­nia Mark An­dy i Ro­to­flex zwi­ęk­sza­ją po­ten­cjał pro­duk­cyj­ny Qu­een Ci­ty Prin­tingPoprzedni artykuł 

Ron Busch twierdzi, że decyzja o przejściu z maszyny Mark Andy Digital One na Digital Pro 3 była oczywista.; Fot.: Mark Andy
Ron Busch twier­dzi, że de­cy­zja o prze­jściu z ma­szy­ny Mark An­dy Di­gi­tal One na Di­gi­tal Pro 3 by­ła oczy­wi­sta.; Fot.: Mark An­dy

Qu­een Ci­ty Prin­ting to je­den z czo­ło­wych w sta­nie Ohio (USA) do­staw­ców usług po­li­gra­ficz­nych re­ali­zo­wa­nych w tech­ni­kach of­f­se­to­wej, flek­so­gra­ficz­nej i cy­fro­wej, a przy tym spe­cja­li­zu­jących się w ni­szo­wej pro­duk­cji. Dy­na­micz­ny roz­wój przed­si­ębior­stwa jest mo­żli­wy m.in. in­we­sty­cjom w naj­now­sze roz­wi­ąza­nia tech­no­lo­gicz­ne, w tym ma­szy­ny dru­ku­jące Mark An­dy i prze­wi­jar­ki Ro­to­flex.

Po­cząt­ki fir­my si­ęga­ją 1904 ro­ku, kie­dy to zo­sta­ła za­ło­żo­na przez nie­ży­jące­go już Lu­igie­go La­Val­le III. Obec­nie jej pre­ze­sem jest Ron Busch, który prze­jął ste­ry przed­si­ębior­stwa w 1987 ro­ku. Wó­wczas też po­wsta­ła BLT Cor­po­ra­tion, pro­wa­dząca dzia­łal­no­ść po­li­gra­ficz­ną pod na­zwą Qu­een Ci­ty Prin­ting. Jej sie­dzi­bą jest Nor­wo­od na przedmie­ściach Cin­ci­nat­ti.

Jak pod­kre­śla Ron Busch fir­ma przez la­ta zdo­by­ła tu re­pu­ta­cję przed­si­ębior­stwa ofe­ru­jące­go wszech­stron­ne usłu­gi na wy­so­kim po­zio­mie, co – jak do­da­je pre­zes Qu­een Ci­ty Prin­ting – jest ko­niecz­ne w przy­pad­ku ma­łe­go bi­zne­su, by mógł on prze­trwać. Dru­kar­nia na po­wierzch­ni ok. 1000 m2 zgro­ma­dzi­ła po­ka­źną ilo­ść sprzętu, za­rów­no do dru­ko­wa­nia (w różnych tech­ni­kach) jak i wy­ka­ńcza­nia. Wszyst­ko to po­zwa­la jej ofe­ro­wać obec­nie sze­ro­ką ga­mę pro­duk­tów. Sz­cze­gól­nie du­że wzro­sty Qu­een Ci­ty Prin­ting od­no­to­wa­ła w ostat­nim cza­sie w ob­sza­rze ety­kiet sa­mo­przy­lep­nych, dru­ko­wa­nych w tech­no­lo­gii wąskow­stęgo­wej. Wi­ęk­szo­ść z nich jest wy­twa­rza­na z udzia­łem roz­wi­ązań z ofer­ty Mark An­dy.

„Za­częli­śmy od 7-ca­lo­wej pi­ęcio­ko­lo­ro­wej ma­szy­ny Com­co Ca­det za­ku­pio­nej w 1990 ro­ku. Urządze­nie to wci­ąż pra­cu­je i wy­twa­rza – w tech­no­lo­gii rol­l-to­-roll – wy­so­kiej ja­ko­ści ety­kie­ty dla firm z sek­to­ra far­ma­ceu­tycz­ne­go” – mówi Ron Busch. W po­ło­wie lat 90. fir­ma za­uwa­ży­ła wzrost po­py­tu na kle­jo­ne w tech­no­lo­gii „na mo­kro” ety­kie­ty, ci­ęte na­stęp­nie na ar­ku­sze. Z my­ślą o te­go ty­pu asor­ty­men­cie za­ku­pio­ne zo­sta­ły tu dwie ma­szy­ny cy­fro­we. Jed­nak to zmia­ny w przed­si­ębior­stwach z bra­nży che­micz­nej, które sta­no­wią zna­czącą część wszyst­kich zle­ceń re­ali­zo­wa­nych przez Qu­een Ci­ty Prin­ting, i wi­ęk­sze za­po­trze­bo­wa­nie na ety­kie­ty z ro­li, skło­ni­ły jej kie­row­nic­two do po­szu­ki­wa­nia in­nych opcji tech­no­lo­gicz­nych.

„Na tar­gach La­be­le­xpo w 2016 ro­ku – mówi Ron Busch – za­częli­śmy roz­mo­wy z Mark An­dy, których re­zul­ta­tem by­ło wdro­że­nie – dwa la­ta później – hy­bry­do­wej ma­szy­ny Di­gi­tal One. By­ła ona wy­jąt­ko­wa, gdyż w jed­nym prze­bie­gu ofe­ro­wa­ła obie tech­no­lo­gie dru­ko­wa­nia oraz różne opcje prze­twa­rza­nia i wy­ka­ńcza­nia w try­bie in­li­ne. Oka­za­ła się ide­al­ną w kon­te­kście re­ali­zo­wa­nych przez nas pra­c”. Jak do­da­je, ta pro­sta w ob­słu­dze, zaj­mu­jąca nie­wie­le miej­sca i nie wy­ma­ga­jąca „o­płat za klik­ni­ęcie” ma­szy­na by­ła tu pio­nie­rem w za­kre­sie ni­sko­na­kła­do­wej pro­duk­cji ety­kiet w tech­no­lo­gii cy­fro­wej krót­kich se­rii ety­kiet. Za­po­trze­bo­wa­nie na nie ro­sło wó­wczas w Qu­een Ci­ty Prin­ting m.in. ze stro­ny firm zaj­mu­jących się pro­duk­ta­mi rze­mie­śl­ni­czy­mi i lo­kal­nych bro­wa­rów.

W 2019 ro­ku, gdy star­sza ma­szy­na Ca­det by­ła już w pe­łni obło­żo­na, a po­pyt na pra­ce re­ali­zo­wa­ne w tech­ni­ce flek­so­gra­ficz­nej sta­le rósł, fir­ma za­in­sta­lo­wa­ła ko­lej­ną ma­szy­nę Mark An­dy – Per­for­man­ce Se­ries P4. Jej 13-ca­lo­wa wstęga, szósty ze­spół dru­ku­jący i wy­ższa pręd­ko­ść znacz­nie zwi­ęk­szy­ły wy­daj­no­ść dru­kar­ni i otwo­rzy­ły przed nią no­we mo­żli­wo­ści ryn­ko­we.

Dwa la­ta później sta­ło się ja­sne, że Di­gi­tal One nie za­pew­ni ocze­ki­wa­nej przez fir­mę wy­daj­no­ści wo­bec wci­ąż ro­snące­go po­py­tu na ety­kie­ty dru­ko­wa­ne cy­fro­wo w krót­kich se­riach. Po­djęto wi­ęc de­cy­zję o za­stąpie­niu jej mo­de­lem Di­gi­tal Pro, re­pre­zen­tu­jącym ko­lej­ną ge­ne­ra­cję roz­wi­ązań hy­bry­do­wych w ofer­cie Mark An­dy. W po­rów­na­niu z Di­gi­tal One ofe­ru­je ona wy­ższą pręd­ko­ść, mo­żli­wo­ść za­in­sta­lo­wa­nia ze­spo­łu flek­so­gra­ficz­ne­go przed lub za mo­du­łem cy­fro­wym, a ta­kże pół- lub w pe­łni ro­ta­cyj­ną sztan­cę. Ma­szy­na ob­słu­gu­je wstęgę o sze­ro­ko­ści 13 ca­li z pręd­ko­ścią 23,4 m/min. i roz­dziel­czo­ścią 1200 dpi. Jest wy­po­sa­żo­na w ła­twy w ob­słu­dze RIP kom­pa­ty­bil­ny z uży­wa­ny­mi do­tych­czas przez fir­mę pli­ka­mi PDF, nie wy­ma­ga ste­ryl­ne­go śro­do­wi­ska pra­cy i jest wy­po­sa­żo­na w chło­dzo­ny po­wie­trzem sys­tem su­sze­nia LED/UV.

„Mo­żli­wo­ść apli­ko­wa­nia bia­łe­go ko­lo­ru przed dru­kiem to­ne­ro­wym w sys­te­mie CMYK na podło­żach fo­lio­wych by­ła dla nas jed­ną z naj­wi­ęk­szych za­let, wy­ni­ka­jących z wdro­że­nia tej ma­szy­ny – pod­kre­śla Ron Bush. – Dru­gie­go ze­spo­łu flek­so­gra­ficz­ne­go uży­wa­my do wpro­wa­dza­nia nu­me­ra­cji i za­bez­pie­czeń na re­wer­sie ety­kiet far­ma­ceu­tycz­nych. Ma­my też oba ro­dza­je wy­kroj­ni­ka, wi­ęc mo­że­my do­bie­rać je do ka­żdej pra­cy. De­cy­zja o za­ku­pie wy­ższe­go mo­de­lu by­ła dla nas oczy­wi­sta. Cho­ciaż za­dru­ko­wu­je­my w niej głów­nie ma­te­ria­ły sa­mo­przy­lep­ne, świet­nie ra­dzi so­bie ona też z podło­ża­mi wi­ny­lo­wy­mi, uży­wa­ny­mi przy pro­duk­cji ety­kiet prze­my­sło­wych”. Wraz z ro­snącą ilo­ścią sto­so­wa­nych przez dru­kar­nie fo­lii ty­pu BOPP, zwłasz­cza w ko­lo­rze srebr­nym, pro­ble­mem sta­ło się gro­ma­dze­nie ła­dun­ków sta­tycz­nych na ma­te­ria­le. Ro­zwi­ąza­niem oka­za­ło się wdro­że­nie sys­te­mu na­wi­lża­nia w prze­strze­ni pro­duk­cyj­nej.

Jed­ną ze zmian spo­wo­do­wa­nych pan­de­mią, jak za­uwa­ża Ron Busch, by­ło prze­jście wie­lu firm z pa­pie­ru na ma­te­ria­ły PET, które – zda­niem pre­ze­sa Qu­een Ci­ty Prin­ting – le­piej się za­dru­ko­wu­je we wszyst­kich ma­szy­nach ety­kie­to­wych. „Pan­de­mia spo­wo­do­wa­ła wzrost na­szej sprze­da­ży o oko­ło 20% – mówi – gdyż mie­li­śmy do za­ofe­ro­wa­nia za­rów­no wy­star­cza­jącą ilo­ść podło­ży, jak i wol­ne mo­ce pro­duk­cyj­ne. Później ta dy­na­mi­ka nie­co osła­bła, ale ca­ły ry­nek się zmie­nił z uwa­gi na no­we na­wy­ki za­ku­po­we kon­su­men­tów. Wszyst­ko to ko­rzyst­nie wpły­nęło na na­szą dzia­łal­no­ść”.

Dy­spo­nu­jąc ma­szy­na­mi dru­ku­jący­mi, które by­ły w sta­nie za­spo­ko­ić ro­snący po­pyt, kie­row­nic­two dru­kar­ni za­częło zda­wać so­bie spra­wę z ko­niecz­no­ści li­kwi­da­cji „wąskie­go gar­dła” w ob­sza­rze post­press. Do­ty­czy­ło to w szcze­gól­no­ści eta­pu in­spek­cji i od­wi­ja­nia za­dru­ko­wa­nej wstęgi. Po raz ko­lej­ny wi­ęc Qu­een Ci­ty Prin­ting zwróci­ła się do Mark An­dy; tym ra­zem przedmio­tem roz­mów sta­ła się prze­wi­jar­ka Ro­to­flex HSI 330. Jest to – jak pod­kre­śla do­staw­ca – przy­ja­zne dla ope­ra­to­ra roz­wi­ąza­nie z po­zio­mym sto­łem, o spraw­dzo­nej kon­struk­cji, za­pew­nia­jące wy­so­ką oszczęd­no­ść cza­su i re­duk­cję od­pa­dów, a co za tym idzie – zwi­ęk­sza­jące wy­daj­no­ść dru­kar­ni. „Dzi­ęki niej czte­ro­krot­nie zwi­ęk­szy­li­śmy wy­daj­no­ść w ob­sza­rze in­spek­cji wstęgi, re­ali­zo­wa­nej przed i po jej od­wi­ni­ęciu, co jest szcze­gól­nie istot­ne zwłasz­cza w przy­pad­ku ety­kiet far­ma­ceu­tycz­nych – mówi Ron Bush. – Ma­szy­na jest ła­twa w uży­ciu i ofe­ru­je mo­żli­wo­ść zmia­ny na­pręże­nia prze­wi­ja­nych ro­lek. Niek­tórzy klien­ci, np. re­pre­zen­tu­jący sek­tor prze­my­sło­wy, pre­fe­ru­ją cia­sno na­wi­ni­ęte rol­ki, pod­czas gdy np. klien­ci z bra­nży far­ma­ceu­tycz­nej wo­lą je w wer­sji lu­źniej­szej”.

Tę ela­stycz­no­ść względem na­pręże­nia ro­li za­pew­nia sys­tem HSI eDri­ve 2.0, który po­pra­wia cha­rak­te­ry­sty­kę ro­li dzi­ęki lep­sze­mu wy­ko­rzy­sta­niu mo­cy. Jak po­da­je pro­du­cent, roz­wi­ąza­nie to za­pew­nia wy­so­ką ja­ko­ść przy ka­żdym tem­pie prze­wi­ja­nia i przy do­wol­nej licz­bie zmian pręd­ko­ści te­go pro­ce­su; za­rów­no przy­spie­sza­nie jak i zwal­nia­nie znaj­du­ją się tu pod pe­łną kon­tro­lą ope­ra­to­ra. Po­mi­mo krót­kie­go „sta­żu” w par­ku sprzęto­wym dru­kar­ni, jak pod­kre­śla Ron Busch – ma­szy­na ma zna­czący wpływ na zwi­ęk­sze­nie wy­daj­no­ści Qu­een Ci­ty Prin­ting w ob­sza­rze post­press i ca­łko­wi­te wy­eli­mi­no­wa­nie wcze­śniej wspo­mnia­ne­go „wąskie­go gar­dła”.

Po­za in­no­wa­cyj­ną tech­no­lo­gią, ja­ką dys­po­nu­je Qu­een Ci­ty Prin­ting, dla dru­kar­ni klu­czo­wą jest pro­fe­sjo­nal­na ob­słu­ga klien­tów. „Kie­dy je­steś ma­łą fir­mą i ob­słu­gu­jesz ni­szo­we ryn­ki, mu­sisz ści­śle współpra­co­wać ze swo­imi klien­ta­mi, z których wie­lu to rów­nież ma­łe i nie­do­świad­czo­ne przed­si­ębior­stwa – mówi Ron Busch. – Wa­żne jest wi­ęc, aby bu­do­wać wza­jem­ne za­ufa­nie, a naj­lep­szym spo­so­bem na to jest sta­ła współpra­ca i po­wta­rza­jące się zle­ce­nia. Chęt­nie wi­ęc po­dej­mu­je­my się prac, których in­ne dru­kar­nie na­wet nie chcą wy­ce­nić. Ma­my wy­kwa­li­fi­ko­wa­ny i do­świad­czo­ny per­so­nel oraz ma­szy­ny, na których mo­że­my po­le­gać. Ca­ło­ści do­pe­łnia­ją oso­bi­ste re­la­cje oraz wy­ko­na­nie pra­cy na czas i zgod­nie z przy­jętym bu­dże­tem”.

Fir­ma jest rów­nież dum­na z fak­tu re­je­stro­wa­nia ka­żde­go zle­ce­nia. Śle­dze­nie pro­duk­tu od daw­na jest klu­czo­we w kon­te­kście ryn­ku far­ma­ceu­tycz­ne­go, gdzie obo­wi­ązu­ją te sa­me, okre­ślo­ne za­sa­dy w ska­li ca­łe­go świa­ta. Ron Busch prze­ko­nu­je, że ści­sły nadzór nad pro­ce­du­ra­mi pro­duk­cyj­ny­mi zmniej­sza pre­sję na per­so­nel i re­du­ku­je mo­żli­wo­ść po­pe­łnie­nia błędu. „Nie twier­dzę, że za­wsze wszyst­ko ro­bi­my do­brze – mówi – ale je­śli po­ja­wia się ja­kiś pro­blem, mo­że­my go szyb­ko zi­den­ty­fi­ko­wać i na­pra­wić. Ma­szy­na Ro­to­flex oka­za­ła się praw­dzi­wym an­ti­do­tum na te­go ty­pu pro­blemy”.

Spo­gląda­jąc w przy­szło­ść Ron Busch po­strze­ga druk in­kje­to­wy ja­ko ko­lej­ny lo­gicz­ny krok w roz­wo­ju fir­my. Jed­nak, zgod­nie z przy­jętą stra­te­gią po­le­ga­jącą na do­kład­nej i wszech­stron­nej ana­li­zie po­prze­dza­jącej ka­żdą in­we­sty­cję, pre­zes Qu­een Ci­ty Prin­ting nie prze­wi­du­je te­go ty­pu za­ku­pów w naj­bli­ższym cza­sie. Wy­ni­ka to ze struk­tu­ry zle­ceń re­ali­zo­wa­nych przez fir­mę. Obec­nie dru­kar­nia od­no­to­wu­je wzro­sty za­mówień ze stro­ny obec­nych jej klien­tów, którzy za­czy­na­li ja­ko ma­łe fir­my, a obec­nie dy­na­micz­nie się roz­wi­ja­ją. Ty­po­we na­kła­dy przez nich za­ma­wia­ne wy­no­szą obec­nie od 2500 do 100 tys. eg­zem­pla­rzy ety­kiet. Jed­nak, jak pod­kre­śla Ron Busch, fir­ma przyj­mu­je za­rów­no mniej­sze jak i wi­ęk­sze na­kła­dy. Od­po­wied­nio pla­nu­jąc i gru­pu­jąc pro­duk­cję jest bo­wiem w sta­nie opty­mal­nie wy­ko­rzy­stać za­le­ty Di­gi­tal Pro. W efek­cie wci­ąż trzy­ma się jed­no­zmia­no­we­go sys­te­mu pra­cy, przez pi­ęć dni w ty­go­dniu. „Rów­no­wa­ga mi­ędzy pra­cą a ży­ciem pry­wat­nym jest bar­dzo wa­żna – a po­my­śl­ne tem­po wzro­stu fir­my do­wo­dzi, że ma­my tę kwe­stię do­brze upo­rząd­ko­wa­ną” – pod­su­mo­wu­je pre­zes Qu­een Ci­ty Prin­ting.

Na pod­sta­wie in­for­ma­cji Po­li­gra­ficz­nej Agen­cji In­for­ma­cyj­nej

 Pro­duk­cja: We­bFa­bri­ka 1999–2025 | Kon­takt | Re­gu­la­min | Po­li­ty­ka Pry­wat­no­ści